Tym razem przenosimy się w głąb Stanów Zjednoczonych, gdzie zaskoczy nas bardzo Dziki Zachód. Przedstawiamy doroczny Wyścig Wielbłądów i Strusi.
W naszej serii ścigaliśmy się już na łóżkach i wychodkach, zbiegaliśmy ze wzgórza za serem, graliśmy w szachy na bokserskim ringu i prasowaliśmy na wysokości 10 tys. metrów. Co jest dziwnego w ściganiu się na strusiach czy wielbłądach? Wydają się najnormalniejszymi "środkami transportu". Tym bardziej, że impreza odbywa się w Stanach Zjednoczonych, a kraj w kraju tak potężnym nie trudno o ekscentryczne pomysły.
What happenes in Vegas, stays in Vegas - my tymczasem przenieśmy się do innej części Nevady - miejscowości Virginia City - gdzie raz do roku pustynia przeradza się w prawdziwą arenę. I tak już 56 lat! Tak, Międzynarodowy Wyścig Wielbłądów i Strusi nie jest nowością. To tradycja trwająca od ponad pół wieku. Wszystko zaczęło się od bardzo prostego dowcipu. W 1959 roku lokalna gazet opublikowała wyniki fikcyjnego wyścigu wielbłądów, który miał się wcześniej odbyć w mieście. Od tamtej pory we wrześniowy weekend do Virginii zjeżdżają tysiące turystów, by podziwiać niespotykanych jockeyów.
Strusie i wielbłądy ścigają się na torze w kształcie litery U. Zasadniczo powinny przebiec trasę wzdłuż łuku, jednak bardzo często zwierzęta (chociaż są wcześniej długo trenowane) postanawiają zmienić kierunek jazdy. Organizatorzy mawiają, że w trakcie zawodów należy spodziewać się niespodziewanego. Przez lata konkurencje rozwijały się i dziś, oprócz jazdy wierzchem, można spróbować swoich sił także w powożeniu pseudo-rydwanem ciągniętym przez nielota.