Legenda niesie, że pewnego razu dwaj amatorzy sportów motorowych, popijając piwo w pubie, podziwiali z okna boisko do krykieta. Wtedy zapragnęli dosiąść kosiarki, ale wcale nie po to, żeby pielęgnować trawnik. Wkrótce urządzono pierwszy wyścig na lokalnym polu, a wzięło w nim udział ok. 80 osób. Nikt chyba w 1973 roku nie pomyślał, że zawody doczekają się Grand Prix Wielkiej Brytanii lub mistrzostw świata. Sukces, jaki odniosły wyścigi kosiarek, sprawił, że doceniono ten dziwny sport także i u nas - I edycja wyścigów miała miejsce na festiwalu "Ruminki 2009".
Maksymalna prędkość, jaką osiąga kosiarka traktorowa, wynosi 80km/h. Biorąc pod uwagę gabaryty "ogrodowej wyścigówki" to całkiem sporo. Można więc całkiem przyzwoicie ścigać się na przygotowanym do tego torze, stadionie lub polu. Huk silników nie przeszkadza ani uczestnikom ani widowni, ponieważ rajdowcy zazwyczaj wyciszają i tuningują przeznaczone dla sportu kosiarki. Strój zawodników za wiele nie odbiega od ubioru kierowców rajdowych. Ogromną zaletą wyścigów jest ich dostępność i niewielkie nakłady finansowe związane z eksploatacją. Bardziej ekstremalną wersją tego angielskiego sportu są wyścigi kosiarek w śniegu.
*Ciekawostka: w łódzkiej Atlas Arenie w 2013 roku zorganizowano wyścig kosiarek, w którym udział wzięli znani sportowcy, m.in. Adam Małysz i Jerzy Janowicz.
Autor: Bogumiła Kurzeja