Miasteczko Wschodni Dublin w Stanach Zjednoczonych słynie z nietypowej konkurencji – skoku do kałuży z błotem. Odbywa się to na tzw. „dechę”, czyli prosto na twarz. Niestety nie wiemy, czy jury przy ocenianiu uczestników bierze pod uwagę technikę skoku, czy jego efektowność.
Warto dodać kilka słów o pochodzeniu błota. Niestety wielka kałuża nie jest naturalna. To ogromny dół wykopany przez koparkę i zalany tysiącami litrów wody. Śmiałkowie chętni do skoku muszą spełnić wyłącznie jeden warunek – skaczą do wody tylko w tych strojach, w których przyszli. Organizatorom przedsięwzięcia należy złożyć gratulacje za pomysłowość – nie napracują się za wiele z przygotowaniami.
Ta oryginalna zabawa ma długą tradycję – pierwsze zawody w skakaniu na dechę do kałuży z błotem odbyły się w 1996 roku w celach charytatywnych. Obecnie wielbicielami zabawy są ludzie w każdym wieku. Jakie są wymagania co do uczestnictwa w nietypowej konkurencji? Cóż, ochotnicy nie powinni bać się pobrudzić rąk.
Mimo swojej oryginalności, lokalny sport szybko zyskał spore grono zwolenników, a na zawodach zawsze stawiają się tłumy ludzi. Doszły nas też słuchy, że sport zyskał swoich wielbicieli już nawet w Japonii.
W Polsce kąpiele błotne to nic zaskakującego – organizowany co roku Przystanek Woodstock stanowczo uodpornił nas na widok ludzi oblepionych brązową mazią. Dla wielu uczestników festiwalu jest to obowiązkowy punkt programu, a ogromna kałuża błota zawsze przyciąga kilkutysięczny tłum. Być może warto rozważyć zrobienie z tego nowej konkurencji sportowej?
Autor: Sylwia Stwora