Rozpoczęcie przygody z bieganiem często jest łatwiejsze, jeśli mamy kompana, motywującego nas do wysiłku. Z kolei samotne pokonywanie kilometrów sprzyja lepszej koncentracji i przemyśleniom. Zarówno bieganie indywidualne, jak i w towarzystwie ma swoje plusy, ale nie jest też wolne od wad.
W czasie biegu w towarzystwie budzi się potrzeba rywalizacji, która może nas pozytywnie zmobilizować. Widząc, że druga osoba jest lepsza, automatycznie będziemy chcieli jej dorównać i włożymy więcej pracy w podejmowany wysiłek. To zaowocuje podniesieniem efektywności treningu. Nikt z nas nie lubi być słabym ogniwem. Obecność partnera pomoże też przetrwać sytuację kryzysową i wykrzesać z siebie dodatkowe siły do dalszych ćwiczeń, zwłaszcza jeśli dostaniemy słowa otuchy i będziemy odczuwać wsparcie. Trudniej również będzie się nam wymigać od aktywności fizycznej np. w brzydką pogodę.
O biegowym partnerze powinny pomyśleć również osoby, którym niewiele pozostało z początkowego zapału do treningów i z kolejnym dniem coraz łatwiej im zrezygnować z wysiłku. Z drugiej strony towarzystwo innego biegacza może nas rozpraszać, ograniczać, a brak własnych postępów wobec wzrostu możliwości partnera może przełożyć się na zniechęcenie, a w dłuższej perspektywie na zaprzestanie treningu, czy przejście do biegania w samotności. Aby bieganie w towarzystwie przebiegało sprawnie i przynosiło satysfakcje obu stronom, niezbędne jest wypracowanie zasad wspólnego wysiłku.
Niewątpliwym atutem treningu solo jest to, że możemy założyć słuchawki i słuchając ulubionej muzyki w pełni skupić się na podejmowanej aktywności. Mamy całkowitą kontrolę nad tym, kiedy, w jakim tempie i na jakim dystansie biegamy. Nikt nam nie suszy głowy problemami czy niepotrzebną gadką. Ewidentnym mankamentem biegania indywidualnego jest to, że w momencie gdy doznamy kontuzji lub poczujemy się źle, możemy liczyć wyłącznie na siebie, zwłaszcza jeśli biegamy o niestandardowej porze i po niezbyt uczęszczanych trasach.
Autor: Sylwia Stwora